Jean Piaget miał prawo do pomyłek

Bronisław Rocławski

Jean Piaget miał prawo do pomyłek

W jednym z wywiadów filmowych udostępnionym przez francuski Institut National de l'Audiovisuel w 1990 r. , a więc 10 lat po śmierci J. Piageta, ten wybitny epistemolog (zaprzeczał, że nie jest psychologiem) tak mówi o teoriach:  " Każda teoria naukowa szybko traci na aktualności, ale po niej następują inne, które z niej czerpią i ulepszają ją. Jedne teorie umożliwiają powstawanie następnych." Ma rację M. Donaldson, że J. Piaget zmieniłby poglądy, gdyby miał możliwość zapoznania się z wynikami badań jej i jej zespołu naukowego. W słynnej psychologii rozwojowej zatytułowanej Myślenie dzieci w Przedmowie czytamy:

  "Na kartach tej książki staram się wykazać, że materiał, jakim obecnie dysponujemy, zmusza nas niejako do odrzucenia niektórych aspektów teorii Jeana Piageta dotyczącej rozwoju intelektualnego. Może się wobec tego wydawać dziwne, iż swoje podziękowania chcę przede wszystkim skierować do człowieka, którego pracę zamierzam krytykować. A jednak winna mu jestem wdzięczność i chciałabym ją tu wyrazić. Wiele lat temu Jean Piaget był tak dobry, iż przyjął mnie do Institut des Sciences de l'Education w Genewie; liczne z moich późniejszych badań były zainspirowane fascynacjami wywołanymi tym pierwszym spotkaniem. Choć obecnie czuję się zmuszona do odrzucenia pewnych twierdzeń Piageta, to jednak nie umniejsza to w niczym mego szacunku dla niego jako człowieka i uczonego o ogromnych zasługach.  W nauce żadna teoria nie jest ostateczna i nikt nie jest tego świadom bardziej niż sam Piaget. Czuję się także w obowiązku dodać, że podczas gdy pierwsze rozdziały tej książki proponują pewną reinterpretację problemu, to większość z tego, co powiedziane jest dalej, nie jest - jak myślę - sprzeczna z poglądami Piageta, które niejednokrotnie wywierały niezaprzeczalny wpływ na moje sądy."

Tak mogą pisać o nauce i badaniach naukowych tylko wielcy uczeni. J. Piaget w cytowanym tu wywiadzie mówi, że obowiązkiem uczonego jest kontaktować się przede wszystkim z przeciwnikami. Coraz więcej dziś odkryć podważających teorię Piageta, można za Piagetem powiedzieć, że teoria jego, jak każda teoria naukowa, "szybko traci na aktualności, ale po niej następują inne, które z niej czerpią i ulepszają ją." Każdy, kto uważa się za badacza, uczonego powinien tę prawdę rozumieć i w tej prawdzie szukać piękna życia naukowego. We wrześniowym numerze Świata Nauki (wrzesień 2011, nr 9) jest wspaniały artykuł Gary Stixa, przynoszący wiedzę z badań z zakresu neurofizjologii zatytułowany Uczmy się uczyć. W tym artykule także mowa o badaniach J. Piageta w kontekście wspaniałych badań prowadzonych przez Stanislas'a Dehaene'a. Dzieci mają pewną wrodzoną umiejętność "liczenia". "Jeżeli jej brak - mówi Dehaene - niewykluczone, że w przyszłości wystąpią trudności z arytmetyką i bardziej zaawansowaną matematyką." Dalej Gary Stix pisze: "Zabiegi rozwijające "wyczucie liczb" - jak to nazywa naukowiec (S. Dehaene - uwaga moja B.R.) - mogą pomóc dzieciom wolniej uczącym się uniknąć wieloletniej męczarni z matematyką w szkole." Dalej padają uwagi krytyczne pod adresem teorii J. Piageta: "Ten kierunek badań zaprzecza pracom prowadzonym przez słynnego psychologa (podkreślenie moje - B.R.) Jeana Piageta, który uważał, że niemowlęta nie mają żadnych możliwości posługiwania się liczbami. Zdaniem tego naukowca u dzieci najpierw musi się rozwinąć podstawowe pojęcie liczby, co osiągają w ciągu kilku lat manipulowania klockami,  cukierkami czy innymi przedmiotami. W końcu zaczynają rozumieć, że przesuwanie chrupek po stole zmienia ich położenie, ale nie liczbę." Neurofizjolodzy zgromadzili dowody, że ludzie, a także szczury, gołębie, szopy i szympansy mają wrodzone wyczucie liczebności. Warto więc sięgnąć do książki S.Dehaene'a zatytułowanej The Number Sense: How the Mind Creates Mathematics (ISBN 978-0-19-975387-1), do której polskiego wydania  przygotowuje się Glottispol.

Dyskusję nad wrodzonością rozpętał N. Chomsky. W październiku 1990 r. w Paryżu ukazała się znakomita książka dwóch francuskich badaczy:Jacques'a Mehler'a i Emmanuel'a Dupoux zatytułowana Naitre Humain, gdzie zagadnienia wrodzoności są szeroko wykładane. W 1994 r. została opublikowana wersja angielska, poprawiona i zmieniona zatytułowana What infants know. Ostatni rozdział tej książki zatytułowany Les fondements biologiques du langage szczególnie polecam osobom zainteresowanym problematyką wrodzonością. Ta książka jest ciekawa również dlatego, że dwa jej rozdziały (III i IV) wypełnione są dyskusją z poglądami J. Piageta. W r. III zatytułowanym Le monde et les objets (Świat i jego obiekty). Autorzy na samym wstępie cytują fragment z książki J. Piageta wydanej w 1966 r. La Psychologie de l'Enfant, w którym mówi on, że początkowy wszechświat dziecka to świat bez obiektów, składający się jedynie z przesuwających się, nierzeczywistych obrazów, które pojawiają się, a następnie są całkowicie pochłaniane, mając nigdy nie powrócić, albo powrócić w zmodyfikowanej lub podobnej formie. Cały rozdział III to polemika z sądami J. Piageta. Autorzy przywołują wiele badań, których wyniki przeczą temu, co pisał Piget. Są to dowody przekonywające. Po wielu latach badań możemy powiedzieć, że J. Piaget pomylił się i należy zaprzestać budować programy dla rozwoju dziecka oparte na tej wiedzy. Może przekona do zmiany poglądów wydana w 2008 r. Psychologia dziecka H. Rudolpha Schaffera, gdzie w rozdziale 6. mowa o teorii J. Piageta. Rozdział nosi tytuł: Dziecko jako naukowiec: Piagetowska teoria rozwoju poznawczego. Trzeci podrozdział jest zatytulowany: Za i przeciw teorii Piageta.Szkoda, że autor nie sięgnął do pracy J. Mehlera i E. Dupoux. Możemy wyrazić jednak radość, gdyż autor sięga po wyniki badań zespołu M. Donaldson. Moje spotkanie z teoria Piageta zaczęło się na serio, gdy zaproponowałem inny system edukacji językowej dzieci (dzisiaj także matematycznej). Odkryłem, badając najpierw własne dzieci, że przygotowanie do nauki czytania i pisania można zacząć już w najmłodszej grupie przedszkolnej. Moje wyniki badań nie pokrywały sie z obserwacjami J.Piageta i dlatego nękano mnie ciągle pytaniami: A co na to Piaget? Tłumaczyłem się jak mogłem do czasu, aż ukazała się praca M. Donaldson Myślenie dzieci. Tę psychologię rozwojową nazwałem "komentarzem psychologicznym" do moich działań. Mogłem się bronić, powołując się na autorytet M. Donaldson. To nie wystarczylo wszystkim badaczom. Pamiętam posiedzenie panowskiej komisji i pytanie prof. M. Kielar-Turskiej po moim referacie: Co takiego nowego wniosła M. Donaldson? To poniżanie osób, które pokazywały, że Piaget się pomylił, trwa do dzisiaj. W 2000 roku (a może 1998; wydawca podał dwie daty) ukazała się w polskim przekładzie praca pod redakcją Raya Fullera zatytułowana: Pionierzy psychologii. 7 historycznych portretów od Francisa Galtona do Jeana Piageta. Oryginał nosi lepszy tytuł: Seven Pioneers of Psychology. Na taki tytuł powołuje się polski wydawca, ale oryginał pierwszego wydania z 1995 r. ma tytuł rozszerzony o:Behaviour and Mind. Są to szkice 6 wybitnych uczonych. Szkic o J. Piagecie napisał wybitny angielski psycholog Peter E. Bryant. Razem z Andrew M. Colmanem redagował pracę zatytułowaną Developmental Psychology. Wyszła ona w 1995 r., a dwa lata później ukazała się jej wersja polska zatytułowana Psychologia rozwojowa. Peter E. Bryant na przełomie roku 1964 i 1965 przez sześć miesięcy był zatruniony w Institut des Sciences  de l'Education, którym kierował J. Piaget. W szkicu o Piagecie tak wspomina ten pobyt: "... pomimo dużej pomysłowości w dziedzinie eksperymentów, Piaget podchodził nonszalancko do metody eksperymentalnej. Spostrzegłem to szczególnie podczas pracy w Genewie." Ocena jest ostra, ale w nauce czasem tak trzeba. Ten ostry osąd dalej łagodzi wspaniałą pochwałą dla zasług Piageta:"Reasumując: Piaget był wielkim psychologiem rozwojowym, a wpływ, jaki wywarł na tę dziedzinę, przewyższa dokonania wszystkich pozostałych naukowców. Jedną z głównych zasług Piageta było zademonstrowanie korzyści wynikających z przeprowadzania prostych eksperymentów, badających rozumienie subtelnych i skomplikowanych kwestii u małych dzieci." W innym miejscu pisze: "Nawet jeśli tezy Piageta były błędne, to jego koncepcje doprowadziły do badań narzucających ciekawe, a nawet dość zaskakujące rezultaty i fakt ten nadaje im rangę wybitnej zasługi." Szkic nie został dobrze przygotowany w polskim wydaniu. Konsultant merytoryczny dr Bożena Janda-Dębek dopuściła do zamiany płci wybitnej uczonej Margaret Donaldson. Tekst prezentujący ciekawe wyniki jej badań fragment szkicu czytamy z dużym zgrzytem. Przepraszam Margaret Donaldson w imieniu wszystkich jej wielbicieli za ten fatalny błąd polskiego wydawcy.
W czasie pierwszego zapoznawania się z treścią tej publikacji miałem możliwość włączenia się do eksperymentów opisywanych w szkicu o Piagecie. Moja wnuczka Weronika miała wówczas pół roczku. Siedziała nieco jeszcze podparta poduszkami na moim łóżku i bawiła się ciekawa zabawką. Kiedy zabawka wypadła jej z rączek, przykryłem ją chustką. Zgodnie z teorią Piageta zerwałem ciągłość istnienia zabawki. Zabawka przestała istnieć. Wyznawcy poglądów Piageta sądzą, na podstawie też wielu własnych doświadczeń, że niemowlę myśli, że przedmiot schowany pod poduszką uległ wymazaniu. zachowanie Weroniki dostrczyło mi kolejnego dowodu na rzecz tezy, że Piaget popełniał jakieś błędy w badaniach, z których nie zdawał sobie sprawy. Weronika odszukała zakrytą zabawkę i bawiła się nią dalej. To doświadczenie, jak i inne przywoływane przez Petera Bryanta można opatrzyć uwagą: " Uzyskane rezultaty stawiają pod znakiem zapytania koncepcje Piageta dotyczące stałości przedmiotu."
Wyżej poskarżyłem się na brak u R. Szaffera chciażby wzmianki o znakomitej pracy farancuskich badaczy zatytułowanej w wersji tłumaczonej na jezyk angielski What Infants Know. Peter Bryant także nie przytacza wyników badań francuskich badaczy J. Mehlera i E. Dupoux. Francuscy badacze też nie wspominają o pracach angielskich. Nawet w wykazie literatury nie ma ani M. Donaldson, ani P. Bryanta, ani R. Schaffera. Francuzi nie cytują Anglików, a Anglicy nie cytują Francuzów. W nauce ta postawa jest szczególnie naganna. J. Piaget w przywołanym tu na wstępie wywiadzie zwraca uwagę na to, aby szczególnie nawiązywać  kontakty ze swoimi przeciwnikami. Nie jest to łatwe, gdyż często oni tego nie chcą. Na pytanie przeprowadzającego wywiad: "Czy jest Pan zwolennikiem indywidualnego prowadzenia badań naukowych?" J. Piaget odpowiada: "Nie, gdyż badacze muszą się kontaktować, zwłaszcza ze swoimi przeciwnikami, na płaszczyźnie naukowej. Poza tym, trzeba pracować w zespołach."
P.E. Bryant w części poświęca szkic badaniom starszych dzieci. Wyniki tych badań mają szerszy zakres oddziaływania. Dotyczą dziecka przebywającego w placówkach oświatowych, gdzie nad jego dalszym rozwojem pochylają się osoby różnej maści.
M. Donaldson tak pisze w pracy Myślenie dzieci o tej sytuacji : "Ustalając prawa zmuszające nasze dzieci do pójścia do szkoły, bierzemy na siebie wspólnie ogromną odpowiedzialność. Oto na okres około dziesięciu lat, z niewielkimi odchyleniami w zależności od kraju, dzieci są rekwirowane jak poborowi; ich niedojrzałość w niczym nie łagodzi arbitralności takiego postępowania. Jego istoty nie zmienia też intencja, choćby najszczersza, że te szkolne doświadczenia są <<dla ich własnego dobra>>."

P. Bryant pisze: "Kontrowersje powstałe wokół prac Piageta nad starszymi dziećmi są jeszcze większe, a mimo to, odnoszę wrażenie, że większość z nich przetrwała dłużej niż koncepcje dotyczące noworodków.(...) Skoncentruję się tu na zasadzie zachowania ilości i przechodniości." Główny zarzut kierowany pod adresem eksperymentu zachowania ilości został, zdaniem Bryanta, wysunięty m.in. przez Margaret Donaldson. Przeciwnicy sformułowali wniosek, że "...tradycyjna forma całego eksperymentu de facto opiera się na gigantycznym nieporozumieniu zaistniałym między eksperymentatorem a dzieckiem." P. Bryant nie zna wyników badań francuskich badaczy - J. Mehlera i E. Dupoux i stąd przedstawia tylko te zarzuty, które odnoszą się do eksperymentatora. W tych badaniach starano się zastąpić ekserymentatora kimś innym. Sprawcą rozsunięcia krążków stawał się miś. Francuscy badacze zwrócili uwagę na układane przed dzieckiem kule (krążki). Zamiana tych beznamiętnych kul (krążków) łakociami, znacząco wpłynęła na wyniki eksperymentu. W tych zadaniach pojawiły się czekoladki, cukierki. W recenzji książki Mehlera i Dupoux Włoch Giuliano Ferrieri napisał: "Profesor Mehler postanowił przeprowadzić eksperyment podobny do opisanego przez Piageta. Zamiast kulami posłużył się jednak czekoladkami, proponując dzieciom zjedzenie wszystkich czekoladek znajdujących się w jednym z dowolnie wybranych rzędów. Okazało się, że z reguły dzieci wybierały rząd krótszy, lecz zawierający większą liczbę czekoladek. Fakt ten profesor Mehler objaśnił następująco:
    -Mając do czynienia z czekoladkami dziecko, które poddawane jest doświadczeniu, pochłonięte jest jedynie myślą uzyskania jak największej korzyści dla siebie. Dlatego też odpowiadając na pytania nie popełnia błędów. Jaka była więc przyczyna udzielania nieprawidłowych odpowiedzi podczas eksperymentów zaproponowanych przez Piageta? Po prostu dzieci udzielały takich odpowiedzi, jakich od nich oczekiwano. Czyż więc zaobserwowanie takiej postawy u dziecka nie obala tezy mówiącej o niewielkiej dozie inteligencji, posiadanej przez człowieka we wczesnym okresie życia?
Według opinii profesora Mehlera inteligencja dziecięca stanowi bardzo złożony system wrodzony, którego poziom nie tylko przewyższa umiejętność liczenia, ale góruje nad wiedzą, którą zdobywa się drogą życiowych doświadczeń."
Recenzja jest zamieszczona w 1-2 zeszycie Europeo z 1991 r. Polskiemu czytelnikowi przybliżyła ją Barbara Stolarska w artykule zatytułowanym Urodzić się człowiekiem. Tą drogą poszedłem i ja, sprawdzając wyniki badań J. Piageta. Powyższy eksperyment Piageta dotyczył zasady zachowania stałości liczby. R. Schaffer w Psychologii dziecka opisując eksperymenty dotyczące zachowania stałości liczby, długości, wagi, masy i takim opotrzył je komentarzem: " Piaget opracował szereg zadań mających na celu zademonstrowanie istoty myślenia dziecka, a do najbardziej znanych należą eksperymenty badające zasadę zachowania stałości. W każdym przypadku zamierzał wykazać, iż pojęcie przedmiotu u dzieci w wieku przedszkolnym zdominowane jest przez widoczne właściwości percepcyjne, i że dzieci te łatwo zwieść poprzez pozorne zmiany wyglądu."

Miałem przyjemność pracować przez kilka lat u prof. H. Moroza w Uniwersytecie Śląskim. Prowadziłem tam seminarium magisterskie, na którym zajmowaliśmy się m.in.
weryfikacją twierdzeń Piageta. Zainteresowała nas zasada zachowania objętości. W eksperymencie Piageta poproszono dziecko, by nalało tyle samo wody do dwóch jednakowych naczyń A i B oraz poproszono, by potwierdziło, że rzeczywiście jest w nich tyle samo wody. Następnie zawartość naczynia B przelano do naczynia wąskiego i wysokiego. Poziom wody w tym naczyniu był wyższy niż w naczyniu A. Pytano teraz, czy oba naczynia A i C zawierają tyle samo wody? Przedszkolaki zaprzeczają, twierdząc, że w naczyniu C jest więcej wody. Mówią tak także, gdy do naczynia A dolejemy trochę wody. W naszych eksperymentach wodę zastąpiliśmy napojem lubianym przez dzieci - to była Pepsi-Cola. Do naczynia A dolewano na oczach dziecka trochę Pepsi-Coli, a następnie proszono dziecko, aby wypiło napój z jednego z dwóch naczyń. Dzieci najczęściej sięgały po naczynie, w którym było więcej Pepsi-Coli.

 

  cdn