Profesor Bronisław Rocławski
PROFESOR
BRONISŁAW ROCŁAWSKI

Urodziłem się zapewne 25 sierpnia 1942 r. we Wdzie. Jestem dzieckiem wojny. Niewiele z niej pamiętam. Gdzieś jakaś ziemianka z małym okienkiem, gdy uciekaliśmy z linii frontu, a potem zgliszcza spalonego domu i płacz. Po wojnie zamieszkaliśmy w pomieszczeniach gospodarczych spalonej leśniczówki w Bojanowie pod Wdą. Moją najmilszą zabawą były fajerwerki z prochu strzelniczego wysypywanego z nabojów karabinowych znajdowanych licznie w okopach i schronach. cd w artykule: Jak Bronek stawał się Bronisławem

Powrót
do strony
głównej
W sprawie obniżenia wieku szkolnego
23.02.2013

Wiek, w którym dziecko rozpoczyna edukację poza domem rodzinnym, nie może być ustalany poprzez działania li tylko administracyjne. Jest to ważne wydarzenie w życiu dziecka i rodziny. Przeniesienie części wychowania i edukacji poza dom rodzinny wzbudza wiele emocji. Bardzo często towarzyszy temu płacz, który jest wyrazem negatywnych emocji. Widziałem w swoim długim życiu wiele dziecięcych przeżyć. Bardzo rzadko były to przeżycia pozytywne, radosne. Syn Radosław przed wejściem do przedszkola zasłaniał sobie uszy, a łzy leciały po twarzy do mlecznej zupy, którą jadł wolno i niechętnie. Moje serce także płakało, a łzy gromadziły sie pod powiekami. Teraz przeżywam płacz wnucząt. Najmłodszy wnuk Miłoszek do niedawna jeszcze z płaczem zostawał w przedszkolu. Dzieci do 4. roku życia powinny być pod opieką domu rodzinnego. Rodzice powinni otrzymać pieniądze na opłacenie niańki, gdy muszą pracować zawodowo poza domem. Wcześniejsze wysyłanie dzieci do placówek poza domem jest działaniem niegodziwym. Towarzyszące temu negatywne emocje rujnują system psychiczny dziecka, czego ślady możemy jasno zobaczyć czasem dopiero po wielu latach. Uszanujmy tradycję, gdyż ona ukształtowała się w wyniku trwającej wiele tysiącleci obserwacji. W starożytności w Rzymie, Sparcie i Atenach dzieci do 7 roku życia były wychowywane i edukowane przez rodziców lub zatrudnione niańki. W średniowieczu paziem zostawał chłopiec w wieku 7 lat. Także postrzyżyny (zob.: Stara baśń Kraszewskiego) odbywały się po ukończeniu 7 roku życia. W bliższych nam  epokach ta cezura wiekowa się utrwaliła. Dzieci w wieku 7 lat są na tyle dojrzałe, że mogą znieść bez większego negatywnego wpływu na dalszy rozwój fizyczny, psychiczny i społeczny pobyt w placówce oświatowej zwanej szkołą. Rodzi się pytanie, czy pobyt w naszych szkołach sprzyja rozwojowi dzieci. Coraz częściej rodzice dostrzegają negatywny wpływ szkoły na rozwój dziecka. Przez wiele lat badam stan placówek oświatowych, ich gotowość do zajmowania się dzieckiem. Obserwuję, jak od zakonczenia II wojny światowej systematycznie obniża się jakość kształcenia. W 1949 roku jako 7-latek poszedłem do szkoły. Przez trzy lata wprowadzał mnie w tajniki wiedzy "prawdziwy" przedwojenny nauczyciel, który kochał swój zawód, kochał szkołę, kochał dzieci. Nauczył nas wiele. Kiedy znalazłem się w innej szkole, także spotkałem tam nauczycieli, którym bardzo zależało na tym, aby nas dobrze wychować i nauczyć. Ich oddziaływanie było tak wielkie, że skłoniło mnie do podjęcia nauki w liceum pedagogicznym. Tam przez 5 lat uczono mnie zawodu. Pamiętam swoją pierwszą lekcję w szkole ćwiczeń. Była to lekcja z zoologii o króliku. Przeżywaliśmy bardzo te pierwsze zawodowe sprawdziany. Byliśmy chętni do pracy w tym zawodzie. Dzisiaj nauczycieli przygotowuje się w sposób skandaliczny. Nauczycieli edukacji początkowej (wychowanie przedszkolne + trzy klasy szkoły podstawowej) przygotowuje się na marginesie studiów pedagogicznych, które zostały oczyszczone z wiedzy i umiejętności, bez których nie można być nauczycielem. Fatalny jest stan wykształcenia ogólnego przyszłych nauczycieli przedszkoli i klas I-III. Mury uczelni opuszczają nauczyciele, którzy nie mają elementarnej wiedzy i umiejętności, które są potrzebne, aby nauczyć dzieci pięknej polszczyzny, nauczyć czytania, pisania i liczenia. Wiedzą natomiast, co trzeba zrobić, aby dziecko w odpowiednim czasie otrzymało etykietę dyslektyka, dysortografika, dysgrafika i akalkulika, a dziecko, które próbuje zdjąć dyby, aby móc realizować zadania przekazane mu w genach (np.ćwiczyć dużą motorykę), aby zostało nazwane dzieckiem z ADHD. Nasze dzieci razem z dziećmi z Korei Płd. w badaniach międzynarodowych najmocniej wyrażały swój negatywny stosunek do szkoły. Dzieci nie lubią szkoły, a nawet nienawidzą szkoły. Dzieci cieszą się, gdy dopada je choroba, bo nie będą musiały chodzić do szkoły. Żadne dziecko, nigdzie na świecie nie powinno być zmuszane i nie powinno być posyłane do placówki oświatowej, której nie lubi, a nawet nienawidzi. Taka placówka nie powinna być nazywana szkołą, przedszkolem, gimnazjum, liceum itd. Jedno tylko nasuwa się określenie: więzienie, karcer, katownia. Mam dowody na to, że w szkołach szerzy się terroryzm edukacyjny. Takim przejawem terroryzmu są stosowane w szkołach dyktanda, gdzie zmusza się dzieci do popełniania błędów ortograficznych. Szkoła wymusza na dzieciach zachowania nieetyczne. Dzieci powoli także stają się terrorystami. Kto sieje wiatr, zbiera burzę. Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie. Powiedzmy więc śmiało i szczerze - nasze 6-letnie dzieci próbuje się poddać łamaniu moralnego kręgosłupa, procesowi ogłupiania.